Czy można polubić poniedziałek

Strona główna » Bajki dla dzieci » Bajki dla przedszkolaków » Czy można polubić poniedziałek » Strona 5

Zosia się wystraszyła.

Co jest grane? Coś tu trzeba zrobić i to natychmiast — przemknęło lotem błyskawicy przez główkę dziewczynki.

Jej twarzyczka, jak zwykle w takich sytuacjach, stała się podobna do pyszczka ściganego zajączka. W izbie zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Zosia też zastygła w niemym oczekiwaniu.

— Narysujemy dziś człowieka — poinformował Krasnal łagodnym głosem.

Po chwili ciszy z jego gardła wydobył się osobliwy rodzaj ptasiego trelu, jakby przeciągły świergot, polegający na tym, że podczas gwizdania uderza się leciutko w krótkich odstępach językiem o podniebienie. Z ustami pełnymi harmonijnych tonów Krasnal chwycił kredkę i zaczął przesuwać nią w górę i dół białego arkusza. Gdy urwało się gwizdanie Krasnala, na białej kartce widniała złożona z drobnych czarnych kresek postać mężczyzny w krawacie, garniturze i eleganckich, błyszczących od pasty butach.

— To mój tata! — pisnęła zdumiona dziewczynka.

Nie minęły dwie minuty, jak Zosia zapomniała o swoich troskach. Poczuła się zupełnie tak jak dorosły człowiek, który w zapale nowych przedsięwzięć zapomina o swoich kłopotach. Ochoczo wzięła z pudełka kredkę. Pulchna rączka zaczęła wędrować po białej karcie. Obok taty pojawiła się postać mamy w ulubionej granatowej sukience w białe groszki, a na błękitnym niebie zawisło pomarańczowe słońce. W przydomowym ogródku wśród kępek szmaragdowej trawy zakwitły niebieściutkie niezapominajki, czerwone maki i dumne różowe piwonie. Na brązowym płotku usiadł kot Mruczek, ulubieniec wszystkich dzieci z podwórka.

— Zapomniałam o czarnej łatce nad jego lewym okiem, ale nie szkodzi, i tak jest jak, prawdziwy — szepnęło szczęśliwe dziecko.

Kartka papieru szybko się zapełniła.

— Gotowe! — wykrzyknęła uradowana dziewczynka.

— To nie są czary, Zosiu. To wiara w siebie czyni cuda. Biegnij szybko z powrotem, a na pewno nie spóźnisz się na pierwszą lekcję.

Mówiąc to, krasnal uśmiechnął się szeroko, po czym dostojnie szurając kamaszami, ruszył w kierunku drzwi. Gdy oszołomiona dziewczynka doszła do siebie ani Krasnala, ani Myszy w izbie już nie było.

****

Tego samego dnia w ciepłym świetle naftowej lampy Mysz pracowicie dopisywała kolejny rozdział Wielkiej Księgi Wspomnień. Zaczynał się od pytania: — „Czy można polubić poniedziałek?”

 

Przeczytaj inne wirtajki

Strony: 1 2 3 4 5

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek