Dom

Strona główna » Bajki dla dzieci » Dom

Było jeszcze ciemno, kiedy mądra Sowa wyruszyła w drogę. Tej nocy prawie nie zmrużyła oczu, obmyślając, co zrobić z Prosiaczkiem, aż wpadł jej do głowy pewien pomysł. Musiała tylko przeprowadzić ważną rozmowę. Lecąc niemal bezszelestnie między drzewami, rozważała, co i jak powie, gdy dotrze do celu. Spieszyła się, zależało jej, żeby wrócić, nim maluch się obudzi, by nie odkrył z przestrachem, że został samiutki jak palec. W tym czasie Prosiaczek jeszcze smacznie spał, lekko pochrapując. Coś mu się śniło, bo pokwikiwał cichutko. W swoich domkach spali też Borsuczek i Zajączek, śniąc zapewne o nowych przygodach.

Pierwsze promienie słońca przeświecały przez gałęzie, rozświetlając krople rosy osiadłe na liściach. Las budził się pomalutku. Nim jednak nastał w pełni świt, mądra Sowa dotarła do domu. Uśmiechała się do siebie z zadowoleniem, że tak szybko załatwiła sprawę. Znalazła bezpieczne miejsce dla Prosiaczka.
Na stole czekało już śniadanie, kiedy Prosiaczek wstał z łóżeczka, przecierając ślepka z resztek snu.
– Dzień dobry – powiedział zaspanym głosikiem, rozglądając się niepewnie dookoła. Był przecież w obcym domu.
– Hu-hu, dzień dobry – odparła Sowa, dodając: – Na pewno jesteś głodny. Wstawaj, umyj ryjek i siadaj do stołu. Hu-hu, hu-hu – zahukała i uśmiechnęła się do malca.
Prosiaczka nie trzeba było długo namawiać, bo żołędzie i tłuste dżdżownice bardzo go kusiły, a i w brzuszku też burczało. Szybko poszedł do łazienki, jeszcze szybciej z niej wrócił. Zasiadłszy do jedzenia, z apetytem zaczął chrupać żołędzie, oblizując przy tym łapki. Od czasu do czasu przegryzał je dżdżownicą.
– Znalazłam dla ciebie dom – odezwała się Sowa. – Gdy skończysz jeść, wyruszymy w drogę.
Prosiaczek z wrażenia aż połknął żołędzia w całości, prawie się nim dławiąc. Kiedy już odzyskał oddech, zapytał nieśmiało:
– A-a-a nie mógłbym zostać tutaj?
Sowa pokręciła głową. – Hu-hu, tam, dokąd pójdziesz, będzie ci znacznie lepiej – odparła.
Maluch posmutniał i spuścił łebek. Kwiknął smutno, pociągając noskiem. Poczuł się niechciany i bardzo samotny.
–  Zaufaj mi – powiedziała Sowa, przytulając Prosiaczka z dobrotliwym uśmiechem. – No, chodź już – dodała, zmierzając do wyjścia.
Prosiaczek też ruszył, choć z ociąganiem. Dopiero zaczął się przyzwyczajać, a już znowu miał trafić w obce miejsce.
– Dokąd idziemy?  – zapytał ze smutkiem.
– Hu-hu, całkiem niedaleko – rzekła Sowa. – Całkiem niedaleko, hu-hu – powtórzyła.

Był jeszcze wczesny ranek, wokoło rozbrzmiewały ptasie trele, kiedy Prosiaczek wyruszył razem z Sową w drogę. Wędrował wąską ścieżyną, tuż przed nim leciała Sowa, wskazując kierunek. Mijali zarośla, słodkie jeżyny i jagody. Im dalej podążali, tym las stawał się gęstszy, mniej dostępny, a słońce ledwo przeświecało przez korony drzew. W pewnej chwili, gdy Prosiaczek zaczął czuć lekkie zmęczenie, Sowa przysiadła na pobliskiej gałęzi i rzekła: – Jesteśmy prawie na miejscu. Widzisz ten zagajnik? – Wskazała skrzydłem znajdujący się nieopodal lasek.
Prosiaczek wyciągał łebek jak tylko mógł, ale przez zarośla niewiele był w stanie dojrzeć.
– Nie, nie widzę. Jestem za mały – odrzekł. – Zasłaniają mi krzaki.
– No tak – odparła Sowa – ale nie przejmuj się, za chwilkę będą rzadsze, wyjdziesz na polanę i zobaczysz swój nowy dom.
Prosiaczek ruszył przed siebie, przedzierając się przez zarośla, aż wreszcie dotarł do polany, a na niej dojrzał niewielki lasek, o którym mówiła sowa.

Strony: 1 2 3

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek