Dom

Strona główna » Bajki dla dzieci » Dom » Strona 3

Pani Dzikowa była starszą, korpulentną panią, z ciałem pokrytym brązowoczerwonym włosiem. Wyglądała dostojnie i budziła respekt. Prosiaczek poczuł się onieśmielony, może nawet lekko przerażony. Kiedy jednak zbliżył się do pani Dzikowej, dostrzegł w jej czarnych oczach ciepło, które ogrzało mu serduszko.
– Dzień dobry – wyszeptał, nie wiedząc, co jeszcze mógłby powiedzieć.
– Dzień dobry – odparła pani Dzikowa.
– To jest Prosiaczek, o którym ci opowiadałam, moja droga, hu-hu – przedstawiła go Sowa. – Wiem, że znajdzie tu spokój i szczęście, które go dotychczas opuściło – dodała.
Mały nawet nie drgnął, wpatrzony w ziemię.
– Jakiś ty mizerniutki – rozczuliła się pani Dzikowa. – Poczęstuj się – powiedziała, podtykając mu żołędziowe ciasteczka. – Zrobiłam je specjalnie dla ciebie. – I uśmiechnęła się do niego.
– Dziękuję – bąknął Prosiaczek i sięgnął po jedno.
– Zostaniesz na herbacie, moja droga? – zapytała Sowy pani Dzikowa.
– Hu-hu, hu-hu, dziękuję, ale może innym razem, mam mnóstwo spraw do załatwienia. Wracam do siebie – odparła. – Do widzenia, Prosiaczku – pożegnała się z maluchem.
– Zobaczymy się jeszcze? – spytał zrozpaczonym głosem.
– Hu-hu, hu-hu, z pewnością, mój mały, z pewnością, hu-hu – powtórzyła Sowa, pożegnała się również z panią Dzikową i odleciała.
Prosiaczek wpatrywał się w znikający punkt na niebie, nie wiedząc, co ze sobą począć. Znowu poczuł się opuszczony i samotny. Łezki same zaczęły spływać mu po ryjku. Pani Dzikowej zrobiło się żal malca. Widząc jego smutek, podeszła i niezgrabnie przytuliła go do siebie. Nie miała własnych dzieci, brakowało jej doświadczenia, jednak było w tym geście tyle szczerości i ciepła, że w Prosiaczku zatliła się nadzieja, iż znalazł wreszcie dom.

A tymczasem Borsuczek i Zajączek dotarli do domu mądrej Sowy, ale nikogo tam nie zastali. Doszli jednak do wniosku, że warto poczekać. Położyli się na trawie, rozkoszując promieniami słońca, które było już wysoko na niebie i wskazywało południe. Borsuczkowi zaczęło burczeć w brzuszku, więc postanowił upolować jakąś dżdżownicę, może dwie. Zajączek przeżuwał trawkę.
– Jak myślisz, gdzie podziała się Sowa i co zrobiła ze znajdą? – zapytał Borsuczek.
– A bo ja wiem? – Zajączek wzruszył łapkami. – Może znalazła jego mamę? – zastanowił się głośno.
– Eee – z niedowierzaniem westchnął Borsuczek. – Przecież on sam nie wie, kim jest jego mama, to jak miałaby wiedzieć to Sowa? – spytał powątpiewająco.
– Bo jest mądra – odciął się Zajączek.
Borsuczek chciał jeszcze coś dodać, ale właśnie nadleciała Sowa, więc obaj rzucili się do niej, wzajemnie przekrzykując: – Pani Sowo! Pani Sowo!
Sowa spojrzała na nich, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo nadal krzyczeli jeden przez drugiego:
– Co pani wymyśliła? Gdzie podział się znajda? Pani Sowo, pani nam powie, gdzie jest ten znajda?
– Hu-hu! Cisza, dzieci – przerwała Sowa – bo nie słyszę własnych myśli!
A kiedy umilkli, wpatrzeni w nią wyczekująco, powiedziała:
– Hu-hu, hu-hu, zacznę od tego, że bardzo nieładnie mówicie o kimś, kto tyle przeszedł i wycierpiał. Znajda to bolesne określenie, przypominające temu komuś, że został porzucony. Zastanówcie się, co byście czuli, gdyby was to spotkało i o was tak ktoś mówił… – zawiesiła głos i spojrzała karcącym wzrokiem najpierw na Zajączka, potem na Borsuczka.
Chłopcy spuścili łebki i wymamrotali niemal jednocześnie: – Byłoby nam smutno.
A Zajączek dodał, że także przykro i zawstydził się własnych słów.
– Ano właśnie – mówiła dalej Sowa. –  Dlatego proszę, abyście pomyśleli trzy razy, nim o kimś tak powiecie. Bardzo łatwo można zranić kogoś słowem, lecz bardzo trudno taką ranę wyleczyć.
– Przepraszamy, pani Sowo, obiecujemy, że już się to nie powtórzy – wymamrotali obaj.
– Pani Sowo, ale niech pani powie, gdzie jest teraz zna… e-e Prosiaczek? – poprosił Borsuczek.
– Tak, pani Sowo, niech pani nam powie – zawtórował mu Zajączek.
Sowa nie dała się długo przekonywać i odparła: – Zamieszkał u Pani Dzikowej, w zagajniku na południowej polanie.
– To całkiem niedaleko – ucieszyli się.
– Hu-hu, hu-hu, rzeczywiście całkiem niedaleko – przytaknęła Sowa. – I myślę, że przydadzą się koledzy, którzy pomogą mu poznać las – dodała.
– Się rozumie! – wykrzyknęli razem i pobiegli w kierunku, który wskazała im mądra Sowa.

Z cyklu: W buczynowym lesie

Z tego samego cyklu:

Znajda (poprzednia część)

Przeczytaj inne wirtajki

Strony: 1 2 3

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek