Historia pewnej gwiazdki

Strona główna » Bajki dla dzieci » Historia pewnej gwiazdki

— Pokaż mi jeszcze raz moją gwiazdę! — prosiła, patrząc z zachwytem w niebo.

Siedziałyśmy w parku na otulonej winobluszczem ławce. Nad nami błyszczał kwadrat nieba. Niesamowity wieczór! Gwiazdy cudnie lśniły. Niektóre złocistym warkoczem rysowały czerń. Tańczyły po niej niczym robaczki świętojańskie.

— Sama nie mogę nigdy jej odnaleźć! Chyba gwiazdka bawi się w chowanego! Ukrywa się wśród sióstr, bym nie mogła jej dostrzec… Ty jedna zawsze potrafisz ją odnaleźć! Pokaż mi moją gwiazdę jeszcze raz!

Pachniała maciejka. Wątłe łodygi rośliny oplotły deseczki ławki. Delikatne kielichy kwiatków znalazły w nich oparcie i przytulone do nagrzanego drewna, roztaczały wokół intensywną woń. Rosa chłodziła rozgrzane pędy traw i świerszcz przygrywał na skrzypkach. Wesoła melodia polnego grajka niosła się daleko, daleko… Odbijając się od wysokich koron drzew, wracała do zakątka otulonego ścianą winobluszczu.

— Odpocznij chwilę… — szepnęłam.

Miała wypieki na twarzy i spocone czoło. Uwielbiała biegać po parku wśród zieleni. Turlać się jak piłeczka po pachnącej ziołami łące albo ścigać motyle. Barwne skrzydełka owadów błyszczały wśród ostatnich promieni zachodzącego słońca, wprawiając wrażliwe serduszko dziewczynki w delikatne drżenie. Podskakiwała radośnie, próbując zagarnąć w ramiona to cudowne lśnienie. Była wtedy taka szczęśliwa! Szybko się jednak męczyła. Co chwilę przybiegała do mnie, by odpocząć. Otulałam ją wtedy wełnianym swetrem i uśmiechałam się, odgarniając z ciepłego czoła kosmyki włosów. Była zbyt mała, by zrozumieć wszystkie specjalistyczne pojęcia, którymi lekarze nazywali jej chorobę. A my, którzy kochaliśmy tę kruszynę, nie umieliśmy znaleźć odpowiednich słów, by pomóc jej zrozumieć. Nie mieliśmy odwagi…

Słońce już zaszło.

Strony: 1 2 3 4 5 6

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek