Inwazja błękitnych żyjątek

Strona główna » Bajki dla dzieci » Inwazja błękitnych żyjątek » Strona 7

Nazajutrz rano, zaraz po przebudzeniu, Marysia od razu zauważyła zmianę. Liście kwiatów podniosły się, kuleczki zaś ślicznie błyszczały w promieniach słonecznego poranka. Jej awokado wyglądało na napojone, ale minąć musi pewnie trochę czasu, zanim roślina osiągnie stan pełnego nawilżenia. Podobnie cytrynka Natalii – wyglądała lepiej, ale jeszcze nie rewelacyjnie.

Zaciekawiona, zajrzała do pokoju Zbysia i taty. Tam również kwiatki prezentowały się o niebo lepiej. Błękitne kuleczki wykonały więc swoją pracę zaskakująco szybko, w ciągu nocy potrafiły zdziałać cuda.

Zanim rodzeństwo wstało, Marysia zdążyła się już napatrzeć na zielono-błękitną magię. Potem przyszła kolej na zachwyty Natalii i Zbysia, a później było już tylko słychać nawoływania taty, który zaspał i wszystkich nerwowo poganiał.

Minęło kilka dni. Wszystko zdawało się powrócić do dawnego porządku, nawet kwiatki w doniczkach były już bujnie zielone.

– Zrobiłaś pracę domową? – spytał któregoś ranka tata.

– Taaak, tato – skłamała Natalia. – Wieczorem.

Doskonale wiedziała, że na przerwie spisze odpowiedzi od koleżanki. Robiła to zazwyczaj w szatni, w ukryciu, a nie na ruchliwym korytarzu. Natalia od małego była szczwana jak lis, od małego też nauczyła się kłamać z żywe oczy. Tata wiedział, że córka go oszukuje, ale jak dotąd nigdy jej nie sprawdzał. Tym razem postanowił to uczynić.

– Pokaż zeszyt! – powiedział surowo.

– Ale zeszyt został… – Natalia już chciała skłamać, że został w szkole, lecz tym kłamstwem zaprzeczyłaby swojej poprzedniej wypowiedzi.

– Czekam – nalegał tata.

– Już, zaraz…

Dziewczynka z ociąganiem wyjęła zeszyt z plecaka i podała tacie, spuszczając głowę jak winowajca. Spodziewała się bury i zakazu oglądania bajek. Albo, co najgorsze, wychodzenia przed blok, gdzie lubiła bawić się z koleżanką, skacząc na skakance i uprawiając różne dziewczyńskie uciechy.

– No! Bardzo ładnie – powiedział tata z aprobatą.

Natalia była zdziwiona jeszcze bardziej niż tata. Pochyliła się nad zeszytem. Faktycznie, trudne zadanie z matematyki, z którym sobie nie poradziła , było rozwiązane. Zobaczyła własne gryzmoły. Mogłaby przysiąc, że praca domowa z matematyki nie była wczoraj zrobiona.

– A polski też zrobiłaś? – spytał tata, zupełnie innym tonem.

– Tak, tato – odparła niepewnie.

– Wierzę ci. Zuch dziewczyna. – Tata ucałował ją w głowę i poszedł do Zbysia, który bawił się zupą mleczną zamiast ją jeść.

Cały stół kuchenny był zafajdany rozlanym mlekiem i płatkami kukurydzianymi. Marysia poszła za tatą do kuchni, żeby zjeść śniadanie, a Natalia została sama w pokoju. Wyciągnęła zeszyt ćwiczeń do języka polskiego i szybko przekartkowała. Tutaj również praca domowa była odrobiona, a jej własne pismo pochylało się to w prawą, to w lewą stronę. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Przecież na pewno nie zrobiła żadnej z tych prac domowych.

– Natalia! Chodź już. Idziemy! – zawołała siostra.

– Już idę – odrzekła Natalia, posłuszna jak nigdy wcześniej.

W jej głowie cały czas kotłowały się pytania: Jak to się mogło stać? Jakim cudem praca domowa została odrobiona?

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek