Jak narysować słonia

Strona główna » Bajki dla dzieci » Jak narysować słonia

Od rana w małych uszach brzęczy głos gderliwej nauczycielki. Na kuchennym stole leżą: pudełko kredek i gruby blok do rysowania. Za oknem słońce opada coraz niżej, ptaki zamilkły. Niewprawna ręka Zosi przesuwa się niemrawo w górę i w dół pustej kartki. Mija godzina za godziną, a na białym tle pojawia się wielki czarny gryzmoł, przypominający bezkształtną dżdżownicę. Zadanie domowe z plastyki przerasta dziewczynkę, z kuchni dochodzą wyraźne odgłosy pochlipywania.

– Zosiu, przypomnij sobie, słonia widziałaś w ubiegłą niedzielę w ZOO. Pospiesz się, dziecko, niedługo będzie kolacja.

Mama staje się coraz bardziej zniecierpliwiona, słychać, że talerze lecą z rąk. To zły znak.

– Nie będę nic jadła, nie mam apetytu. Jestem zmęczona i senna, jutro skończę rysunek – oświadcza dziewczynka strapionym głosem i wybiega z kuchni.

– Wiem, wiem, Zosiu, że cię ostatnio zaniedbuję, ale jestem za bardzo zajęta.

– Nigdy, przenigdy nie narysuję tego okropnego słonia. Nie potrafię, tylko tracę czas – szepcze mała z rezygnacją, wspinając się po stromych schodach prowadzących z kuchni na poddasze.

Zosia czuje się najnieszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem, z trudem tłumi cisnące się do oczu łezki, najciszej, jak umie, zamyka drzwi dziecięcego pokoju. Zwija się w kłębek na łóżku. Smutną ciszę przerywa dobiegające z kąta pokoju popiskiwanie. Co to jest? Groza zawisa w powietrzu. Przestraszone dziecko unosi się gwałtownie na posłaniu, serce wali jak szalone. W rogu dostrzega siedzącą mysz. Może nie byłoby to nic dziwnego, bo mieszka z rodzicami na skraju lasu, ale na mysiej głowie widnieje wielki filcowy kapelusz, niedbale przepasany zieloną wstążką; długi mysi ogon kończy sterczący czerwony pędzelek.

Kim jest ta dziwna mysz? Co mam robić? Zosia niepokoi się coraz bardziej. Próbuje krzyknąć, ale w błyszczących mysich oczkach pojawia się serdeczny uśmiech, budzi zaufanie, pomaga pokonać ogarniający lęk i niepewność. Zabawne zwierzątko wyciąga szarą łapkę. Wygląda to na zaproszenie.

Zosia nie może wydobyć z siebie słowa, na wszelki wypadek nie spuszcza z myszy oczu, po krótkiej chwili namysłu kiwa potakująco głową. Wybija północ. Mysz pociera łapką, jedną o drugą, zdejmuje kapelusz, rzuca go na łóżko i sprytnie odbijając się od podłogi, wskakuje na pościel, po czym usadawia się tuż obok dziewczynki. Tego to już za dużo, co ta mysz kombinuje?

Rondo mysiego kapelusza z minuty na minutę robi się coraz większe i większe, rośnie w oczach, szybko przykrywając całe posłanie. Mysz i dziewczynkę zaczyna wciągać nieznana, ciemna czeluść. Zosia za nią daje nurka. Pędzelek na ogonie biegnącej obok myszy porusza się niczym świetlny drogowskaz. Mysz dobrze zna drogę. Kręty korytarz kończy się otworem przypominającym znajomą furtkę w murze okalającym ogród sąsiadów. Mysz pewnie łapie za zardzewiałą klamkę. Przed Zosią otwiera się niezwykły widok, zupełnie inny, niż oczekiwała.

–  Jest dużo piękniej i jaśniej! – wyrywa się z ust.

Ślizgające się po błękitnym niebie obłoki zapraszają do wędrówki po bezkresnej łące, gładszej i świeższej niż najwspanialszy trawnik w parku. Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, rosną kolorowe kępy kwiatów. Na tle bezkresnej łąki lśnią jak namalowana grubym pędzlem wielka tęcza. Śpiew ptaków uspakaja dziecko.

***

Strony: 1 2

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek