Jak narysować słonia

Strona główna » Bajki dla dzieci » Jak narysować słonia » Strona 2

Nagle silny powiew ciepłego wiatru podrywa mysz i dziewczynkę ku niebu. Im są wyżej, tym Zosia jest szczęśliwsza. Z góry wszystko wygląda inaczej, jest prostsze, łatwiejsze i tak nieziemsko barwne.

– Kolorów jest dużo więcej niż w moim pudełku z kredkami. Oto coś, co muszę umieścić w szkolnym zbiorze wspomnień – szepcze zachwycona dziewczynka.

Należy do tych szczęśliwców, którzy nie boją się wysokości, pozwala, by wiatr muskał jej  policzki i porywał spódnicę niebieskiej sukienki.

***

Krótki lot kończy się na zielonej równinie porośniętej pojedynczymi drzewami i wysokim łanem soczystej trawy. Zosia rozgląda się zaniepokojona. Bardzo gorącoKraina przypomina AfrykęPalmy, akacje i baobaby rosną tylko na sawannie. Tak, przypominam sobie z książek i lekcji geografii. Ale o co chodzi tej myszy? Skąd ten hałas i zamieszanie?

Powietrze przepełnia donośny głos bębnów, drażniący uszy. W oddali, w takt hałaśliwej rytmicznej muzyki tańczą hieny. Łatwo je poznać po sterczących długich zębach i bezczelnym spojrzeniu. Pochłonięte zabawą zwierzęta nie zwracają uwagi na dziewczynkę. Pośrodku kręgu z wydeptanej trawy, w cieniu wysokiej palmy, stoi mały słoń. Dziwne, nie bierze udziału w zabawie, jest zamyślony i jakiś smutny.

– Zgubiłem klucz do Krainy Niekończącej Bajki – skarży się cichutko, opuszczając trąbę.

Zosia zastyga w milczeniu, nie bardzo wie, jak się zachować. Żal jej strapionego słonika, ale nie ma zupełnie pojęcia, w jaki sposób mu pomóc. Przygląda się z nadzieją szarej przyjaciółce. Mysz dobrze wie, co oznacza skarga malucha. Podrygują czarne wąsiki, zdecydowanym ruchem zdejmuje kapelusz i rzuca na trawę.

– Będę musiała się tym zająć – oznajmia krótko.

Porozumiewawczo mruga oczkiem do Zosi i ściszając głos, wypowiada jakieś tajemne zaklęcie. W szarej łapce pojawia się połyskujący srebrzyście okrągły przedmiot.

– Ależ to kryształowe zwierciadło Złej Królowej!

Zosia nie ma wątpliwości, ale spostrzega, że w lustrze, zamiast odbicia królowej, widnieje postać krasnoludka.

Niczym się nie różni od Psotnego Krasnala z babcinej opowieści. Ma takie same długie siwe wąsy, potarganą brodę, odziany jest w czerwoną szatę przewiązaną sznurem i brzydkie, rozczłapane kamasze! Wszedł tylnymi drzwiami. Coś tu się święci.

Rozgląda się wokoło, a tu mysz, podskakując, ginie z pola widzenia i w dodatku bez słowa. Myślałam, że ją dogonię. No tak, czarodziejki chadzają własnymi drogami. Szczęśliwie na krótko, bo już po minucie, roześmiana, rozprawia z najmniejszą z hien. Dobre sobie, ale towarzystwo znalazła, Zosia potrząsa główką z dezaprobatą.Tymczasem Krasnal wyskakuje z lustra i ostrożnie zbliża się do stojącego samotnie słonia. Słońce wspina się wyżej i wyżej, wiatr cichnie, z bezchmurnego nieba bucha coraz większy żar, robi się niemożliwie gorąco, nawet ptaki chowają się w krzakach. Dziewczynka ociera chusteczką kropelki potu z czoła i zarumienionych policzków.

– To chyba czary! Co za zwariowany dzień, nie wytrzymam, nic nie chroni przed palącym słońcem, zaraz się roztopię.

Utyskiwanie Zosi pozostaje bez odpowiedzi, ale nie narzeka. Zabawa zbliża się ku końcowi, cichnie muzyka bębnów, hieny znikają bez śladu w wysokiej trawie. Co je wypłoszyło? O rany, to lew, widzę po śladach, mignął jego cień! Opowiadania o Afryce mają coś z prawdy! Niespokojne myśli nie przestają kłębić się w głowie dziewczynki.

 Ale co będzie dalej? Myszy nie ma od godziny, gdzieś się zapodziała, trudno – szepcze strapiona.

Ciekawość Zosi jednak okazuje się silniejsza od strachu. Podnosi głowę i kątem oka spostrzega, że Psotny Krasnal, uśmiechając się, mija palmę i ostrożnie zbliża się do małego słonia. Zosia spogląda na niego z uznaniem. Jakby chciał powiedzieć, że jest dla niego bardzo ważny i wyjątkowy. Słonik z ufnością opiera trąbę na ramieniu krasnala, który gładzi ją ręką i nadstawia ucha. Widać, że cierpliwie, z uwagą, wsłuchuje się w słowa malca. W chwilę potem coś jeszcze tłumaczy półszeptem. W oczach słonika pojawia się niewypowiedziana radość, chyba starcza za wszystkie odpowiedzi.

***

I tak zapewne rozmawialiby jeszcze długo, gdyby nie głośne pukanie do drzwi dziecięcego pokoju. Matczyny głos przerywa sen Zosi.

W kuchni, z porzuconej na stole kartki, patrzy szczęśliwy słoń.

Przeczytaj inne Wirtajki:

Strony: 1 2

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek