Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami… A może wcale nie tak daleko? Może w tym domu z czerwonej cegły, który stoi naprzeciwko szkoły? Przyznam szczerze, że nie bardzo wiem gdzie, ale to przecież nie ma dużego znaczenia. Ważne, że kiedyś i gdzieś żyła dziewczynka o imieniu Kasia. Miała dziesięć lat i jedno wielkie pragnienie — chciała, aby ludzie ją szanowali.
— Ludzie cenią przede wszystkim mądrość — mawiała Mama. — Szanują tylko tych, którzy nie muszą się wstydzić swoich czynów i słów.
— Ważna jest też sprawiedliwość — powiadał Tata. — Tylko człowiek, który tą samą miarą mierzy wszystkich ludzi, zostanie doceniony.
— Musisz być dobrym człowiekiem — radziła Babcia. — Dobroć jest siłą, której nikt się nie oprze.
I Kasia bardzo starała się być mądrym, dobrym i sprawiedliwym człowiekiem. Mówiła prawdę, nawet jeśli była niewygodna, bez protestów pomagała rodzicom, chociaż nie zawsze miała na to ochotę. W szkole również robiła wszystko, aby stworzyć wrażenie osoby miłej i uczynnej. Nie, nie uprawiała wazeliniarstwa. Zwyczajnie żyła w zgodzie zarówno z nauczycielami, jak z kolegami. Chociaż nie wszystkich lubiła, chociaż nie każdy potrafił okazać wdzięczność, chociaż czasem było trudno… Owszem, niekiedy zdarzało jej się o czymś zapomnieć, coś zepsuć, albo zaniedbać, ale od małej dziewczynki nie można było przecież wymagać, aby wszystko umiała, o wszystkim pamiętała i wszystko wiedziała najlepiej.