Kwasiżurek

Strona główna » Bajki dla dzieci » Kwasiżurek

Dawno temu, kiedy nie było jeszcze samochodów i samolotów, żył sobie w brzozowym lasku mały lisek, Kwasiżurek, znany z tego, że dla wszystkich mieszkańców okolicy gotował najsmaczniejszy na świecie żur i każdy mógł zawsze liczyć na dokładkę i miłe słowo.

Lubił organizować biesiady, kiedy to objadano się smaczną zupą i śpiewano skoczne przyśpiewki, kiedy to Fioletowy Dzięcioł i Brzęczący Chrząszcz tańczyli ludowe tańce i nie było nikogo wśród zebranych, kto by się poczuł odtrącony czy niepotrzebny.
Kwasiżurek potrafił stworzyć taką atmosferę, w której niejedna dusza czuła ulgę, o jakiej trudno by pisać – kochał swoich ziomków i oni jego.

Nieraz zdarzało się, że ktoś głodny przychodził do jego kryjówki na posiłek.
Nigdy nie odmawiał, bowiem wiedział, czym jest głód i cierpienie.
Sam za młodu nie miał lekko, zatem i teraz potrafił wczuć się w to, co czuli inni.
Rozstawiał talerze z żurkiem i kroił grube pajdy chleba, by był smaczniejszy.
Potem patrzył na uśmiechnięte twarze gości i zapraszał znów, kiedy dusza zapragnie.

Lecz licho nie śpi…
Pewnego dnia był u niego mały szczurek Alojzy, który po dwóch porcjach zupy poczuł się nie najlepiej – najwyraźniej z przejedzenia dostał rozstroju kiszek.
Nie dziwota – od kilku dni nic nie jadł, więc rzucił się na żurek jak ryba na przynętę.
Upadł na ziemię i zaczął się skręcać w konwulsjach, krzycząc na całe gardło.
– Co ci, bracie? – zawołał do niego lisek.
– Coś ty mi dał? – ryknął szczurek.
– Mój najlepszy żurek – odpowiedział gospodarz.
– Ty okrutniku, chciałeś mnie otruć.
– Co ty opowiadasz?
– Nigdy ci tego nie wybaczę – i powiedziawszy to, uciekł z kryjówki Kwasiżurka.

Tydzień później lisek był na spacerze w brzozowym lasku, i idąc tak sobie w milczeniu oraz pogwizdując wesoło, ujrzał nagle niewielkiego bobra, który zawzięcie obgryzał drzewo chylące się w błagalnym pokłonie ku rzece.
Najwyraźniej nie wiedział, że mistrz smacznej zupy jest za nim, co niebawem sprawiło, iż wpadł w panikę i ze strachu ukąsił go w łapkę.
– Wynoś się z mojego terytorium! – zawołał bóbr. – I żebym cię tu więcej nie widział, ty łapserdaku! Chciałeś mnie zabić!
– A niech cię piekło pochłonie! – odparł obolały Kwasiżurek. – Niech ci drzewo spadnie na ten pusty łeb!
– Idź stąd, bo cię bardziej pogryzę – wysapał bóbr.
– Tylko spróbuj, a tak cię załatwię, że jutro nikt nie będzie już o tobie pamiętał.
– No to chodź – i to mówiąc, bóbr ugryzł go w drugą łapkę.
– Ałć… – jęknął lisek. – Zaraz poznasz smak moich zębów, ty wredny futrzaku.

Lecz akurat w okolicy pojawił się leśniczy Stefan, więc do dalszej walki nie doszło: zwierzaki rozbiegły się w różne strony i tylko słońce z politowaniem patrzyło na to wszystko.

Strony: 1 2 3 4

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek