Mój dom, moja rodzina

Strona główna » Bajki dla dzieci » Mój dom, moja rodzina » Strona 2

Nie było czasu do stracenia. Pobiegłem po Fifę, która świetnie znała się na leśnych roślinach i doskonale wiedziała, jak opatrywać rany. Wiewiórka nie chciała przyjść, bo potężna postać taty i jego wielkie kły budziły powszechny strach. Uprosiłem ją jednak, przebłagałem, powołując się na naszą przyjaźń. Dałem nawet słowo honoru, że nikt jej nie skrzywdzi.

Fifie udało się zatamować krwawienie, ale nie potrafiła przyspieszyć gojenia rany. A tata wciąż słabł i słabł…

– Pamiętaj, że zawsze cię kochałem – powiedział wieczorem.

Odszedł w nocy, a żałosny jęk mamy rozdarł ciszę lasu…

Odtąd wszystko się zmieniło. Miałem wtedy niecały rok, a nagle musiałem stać się dorosły. Niemal codziennie słyszałem, że powinienem się usamodzielnić, zapomnieć o dziecięcych przyjaźniach, nauczyć się odpowiedzialności. Tata osierocił nie tylko mnie, ale też nienarodzone jeszcze szczenięta. Mama liczyła na moją pomoc, a wujek Tom coraz więcej ode mnie wymagał, surowo karząc za wszelkie błędy. Pewnego dnia znowu przypadkiem nadepnąłem na gałązkę, płosząc jelenia, który mógłby zapewnić pożywienie naszej rodzinie.

– Mam już dość twoich wygłupów! – krzyczał wujek, sądząc, że celowo uratowałem zwierzę przed atakiem. – Weź się w garść, bo przynosisz wstyd całemu stadu!

– Zostaw go – usłyszałem niski, nieco zachrypnięty głos dobiegający zza krzaków jeżyny. – Nigdy nie będzie polował tak, jak go uczysz.

Odwróciłem się, żeby sprawdzić, kto wziął mnie w obronę. Ujrzałem potężnego wilka, który spoglądał na nas wielkimi żółtymi oczami, błyszczącymi niczym złoto. Siwa, niemal biała sierść świadczyła o podeszłym wieku basiora. Miał jednak w sobie coś władczego, co nie pozwalało wątpić w jego siłę. W postawie, tonie głosu i wyglądzie białego wilka kryło się tyle godności, że pochyliłem z szacunkiem głowę.

– Atus… – szepnął wujek.

Strony: 1 2 3 4

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek