Co tak brzęczy gdzieś natrętnie?
To bezczelna lata mucha,
pcha się do jedzenia wstrętnie,
pac ją – a to sprytna jucha.
Ma do tyłu teleskopy,
więc podejdę ją od przodu.
Zabrzęczała koło stopy,
znikła szukać nowej szkody.
A to mucha – wciąż natrętna,
nie da przespać się na chwilę,
wbić mi rurkę w ciało chętna,
więc zaskoczę ją niemile.
Packą pacnę cię na ścianie
ty ladaco, darmozjadzie,
tylko plama tam zostanie,
będziesz milczeć w brzydkim śladzie.
To się jednak nie udało,
brzęczy dokuczliwa mucha,
ona sprytu ma niemało,
pewnie śmieje się, wstręciucha.
A to ja ci lep powieszę,
smaczny miodek będziesz piła.
Lecz ku mojej nieuciesze,
mucha się nie przylepiła.
– Chciałaś mnie przywabić miodkiem
i zakończyć moje życie,
ja schowałam się pod spodkiem,
bawiąc się tam znakomicie.
Musisz pojąć, że i muchy
nie są głupie już w tej erze,
chodzą nawet takie słuchy,
że grywają w komputerze.
Szanuj muchę, żyj z nią w zgodzie,
na złe wyjdzie ci zniewaga,
jedna nie jest groźna w szkodzie,
a pomści ją cała plaga.
Jak to się rozpanoszyła,
i mądruje się, niecnota,
wnet odkurzacz załączyła,
wessał muszkę – Don Kichota.
Chodzą jednak takie słuchy,
że się nie pozbyła muchy.