Rozchmurz się, Alojzy

Strona główna » Bajki dla dzieci » Rozchmurz się, Alojzy

Do pokoju na poddaszu od dawna zagląda księżyc. Na gałęziach drzew nie drga nawet listek, najlżejszy dźwięk nie przerywa zadumy przyrody. Noc podmienia sny, tylko Zosia nie może zasnąć. Chodzi od okna do okna, w oczach kręcą się łezki. Minęły wakacje, jest wrzesień i szkoła zaczęła się na dobre. Dni wloką się ponuro, upływają na nauce. Dziewczynka popada w rozpacz, gdy stary Mątwa, nauczyciel polskiego, każe dzieciom napisać bajkę. Oczywiście odrabia lekcje, nie próżnuje, ale zadanie ją przerasta. Czas płynie nieubłaganie, a bajki jak nie ma, tak nie ma. Krasnoludki są na świecie! Och, gdyby tam były! Zwykle żyją w opuszczonych miejscach. Mam plan, to moja ostatnia szansa. Zrywa się z krzesła, wciąga kurteczkę i w podskokach wybiega z domu na lśniący gwiazdami świat. Sosny szepczą jak starzy znajomi. Biegnie, co sił w nogach, przystając dla złapania oddechu. Nie boję się ciemności, znam drogę. Wyprawa jest słuszną sprawą i oby się powiodła.
Ma wrażenie, że stroma ścieżka nigdy się nie skończy. Serduszko dziecka bije jak szalone.
– Jeszcze tylko sto kroków i będę na miejscu – szepcze zdyszana.
Po kwadransie ścieżka nagle się urywa, dziewczynka zbiega po wąskich skrzypiących schodkach prowadzących do starej altanki. Drzwi są uchylone, widać smugę światła. W główce Zosi pojawia się promyk nadziei. Zagląda z zaciekawieniem przez szparę. W nikłym światełku lampy naftowej spostrzega drobną zgarbioną postać w czerwonej czapce naciśniętej na czoło, która siedzi przy stole, zajadając ze smakiem suchary. Wygląda niegroźnie; siwa rozczochrana broda, za luźny, przykrótki, przepasany sznurem kaftan i stare kamasze. Dziewczynka łapie za klamkę, wchodzi do małej nędznej izdebki. Tuż za progiem straszy wyszczerbiona ceramiczna waza, koślawe krzesło ze skórzanym siedziskiem i pusta biblioteczka. Zosi to nie peszy, podchodzi bliżej.
– Dzień dobry – mówi, niepewnie patrząc w oczy gospodarza.

Strony: 1 2 3 4

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek