W sadzie u dziadka Wasyla

Strona główna » Wierszyki dla dzieci » W sadzie u dziadka Wasyla

Uff, jak gorąco, wzdychały ptaki,
upał się daje mocno we znaki!
Latać w spiekocie jest coraz trudniej,
a rzecz się działa w samo południe,
w stareńkim sadzie dziadka Wasyla,
gdzie rosły drzewa piękne nad wyraz.

Grusze, orzechy, wiśnie, jabłonie,
morele, śliwy – na tym nie koniec.
Każde z nich miało mnóstwo owoców,
których samemu zebrać nie sposób.
Przyszło więc ptaszkom na myśl – uwaga,
że będą w zbiorach co sił pomagać.

Sfrunęły z drzewek całą gromadą,
lot swój kierując prosto do sadu.
Jest już modraszka z Zuzi podwórka,
wilga, skowronek, no i przepiórka.
Dzięcioł z czyżykiem i pliszka siwa,
gwarno jak w ulu – ptaków przybywa.

Zaraz – ćwir – będą pełniutkie kosze,
poleć po nowe, szczygiełku, proszę,
szczebioce wróbel mocno przejęty,
kręci się, wierci pośród gałęzi.
Dokąd to, dokąd, a gdzie, którędy?
Ci – ci – cit – cit – tjut – wtórują zięby.

Szpaki dziobnęły kilka czereśni,
na dziś już dosyć, senne jesteśmy.
I odleciały. A to nicponie,
krzyknął do gila wzburzony dzwoniec,
gdy ten akurat mijał brzoskwinię,
przecież pomagać każdy powinien!

I pracowały, co dzień do nocki,
pocił się puszek, opadły lotki.
Za to wieczorem mali zbieracze
jedli w nagrodę przepyszny placek.

Fiu, fiu, jak czysto, cieszy się kawka,
z kosza zerkają rumiane jabłka.

Przeczytaj inne wirtajki

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek