– Hej, ty tam!
Obejrzała się gwałtownie, sypiąc z włosów pomarańczowym pyłem. Kilka kroków od niej stała niewielka istota. Wyglądała jak miniaturowy człowiek. Miała wielkie uszy i perkaty nosek. Ubrana była w podbity futrem maleńki płaszcz, a w ręce trzymała równie tycią lampkę, ledwo co rozświetlającą mrok nocy. Duże oczy patrzyły na iskierkę z ciekawością i troską.
– Dlaczego siedzisz na dworze w tej zawierusze? Dojrzałem światło z okna mojego domu. Zobaczyłem, że ktoś się zbliża i może potrzebuje pomocy. Wszystko w porządku?
– Ja… – Iskierka nie wiedziała, co powiedzieć. Po raz pierwszy, odkąd wyskoczyła z ogniska, ktoś odnosił się do niej… przyjaźnie? Stworek tymczasem przyglądał się jej z uwagą.
– A niech mnie! Jesteś iskrą! Ognistym duszkiem! Prawda? Widzę, że sama roztaczasz wokół siebie światło, niesamowite!
– Ja, no…
– Od czasu do czasu wyskakujecie z ognia skrzesanego przez ludzi. Na ogół szybko gaśniecie. To niewiarygodne, że jeszcze tu jesteś, zwłaszcza w taką pogodę. Wstań, proszę, to nie jest dla ciebie bezpieczne miejsce!
Wyciągnął do niej dłoń. Cofnęła się lękliwie.
– Uważaj! Mogę cię oparzyć! Ja… mogę nawet spalić wszystko tutaj naokoło!
Jej nowy towarzysz otworzył usta w niemym zdziwieniu.
– Albo jesteś wybitnie pewna siebie i swoich mocy, na co mi nie wyglądasz, albo ktoś ci nagadał strasznych głupot.
– Ale… no bo ja… wrony mówiły…
– Ach, te durne ptaszyska! – Mały człowieczek aż plasnął się w czoło. – Wymyślą coś sobie i tylko w błąd wprowadzą! No spójrz na siebie! Jak taka mała iskierka mogłaby sama spowodować pożar, i to na dodatek w lesie przysypanym śniegiem?
Zawstydzona iskierka opuściła głowę. Od początku wydawało jej się to dziwne, ale skoro wszyscy mówili tak a nie inaczej… Zanim zdążyła odpowiedzieć, poczuła dotyk na ramieniu. Stworek położył na nim dłoń.
– Widzisz? Nie parzysz, masz w sobie ciepło, ale nie niebezpieczne! No dalej, wstań, nie siedź w tym śniegu!
Dała się poderwać na nogi. Nieśmiało patrzyła w jego piegowatą twarz, na którą opadały niesforne kosmyki kasztanowych włosów.
– Jesteś małym człowiekiem?
Stworek parsknął śmiechem.
– Blisko, jestem skrzatem. Ta sama rodzina w gruncie rzeczy, choć ludzie rzadko nas zauważają i opowiadają o nas niestworzone historie. Na przykład, że sikamy im do mleka, uwierzysz? Ciekawe, po co mielibyśmy to robić, jeśli bliżej mamy pod dowolny liść?
Roześmiała się. Pierwszy raz, odkąd wyskoczyła z ogniska. To uczucie było bardzo miłe.
– Nazywam się Mysza! – przedstawił się skrzat. – W sensie: nie pani mysz, tylko tak mi na imię dali, bo urodziłem się w starej mysiej norze. A ty jak się nazywasz?
– Ja… nie mam imienia! – stropiła się. – Jestem tylko jedną z wielu iskier. Wszystkie jesteśmy takie same… Byłyśmy, bo ogniska już nie ma…