Szczerbasia

Strona główna » Bajki dla dzieci » Szczerbasia » Strona 4

Niedługo sala wypełniła się dziećmi i zaczęły się zajęcia. Pani Iwonka kochała wszystkie dzieci, a one lgnęły do niej jak małe kotki do matki. Nie wszystkie nauczycielki były takie. Zdarzały się surowe i nieprzyjemne w obyciu kobiety, które traktowały edukację wczesnoszkolną jak przykry obowiązek. Były wymagające i oschłe w obejściu, nie okazywały żadnych miłych gestów.
Basia miała szczęście. Pani Iwonka prowadziła jej grupę przez całe cztery lata przedszkola i zerówkę. Wszystkie dzieci czuły się jak w jednej wielkiej rodzinie
i z przyjemnością przychodziły do szkoły.
Któregoś dnia, przychodząc do zerówki, Basia zobaczyła inną panią. Była całkowitym przeciwieństwem pani Iwonki – wielka, wysoka, śmiertelnie poważna i groźna na twarzy. Dziewczynka cichutko zajęła swoje miejsce na niskim stołeczku i czekała na pojawienie się pani Iwonki. Czas mijał, pojawiły się już wszystkie dzieci, nawet te zazwyczaj spóźnione, a pani Iwonki nadal nie było. Basia była mocno zaniepokojona, inne dzieci także.
Duża pani wstała i patrząc groźnie na grupę siedmiolatków zaczęła przechadzać się po sali. Mimo dywanu na podłodze dało się słyszeć głuche dudnienie. Nagle się zatrzymała i zaczęła mówić niskim tonem, który nie wyrażał sobą absolutnie nic, a już na pewno nie ciepło i sympatię, jaką pani Iwonka darzyła dzieci.
– Pani Iwona miała wypadek, złamała nogę i jest na zwolnieniu lekarskim. Od teraz ja będę waszą nauczycielką. Mam na imię Lucyna.
Szybko wyrecytowała zdania, jak wyuczoną na pamięć formułkę, a potem przeszła do prowadzenia zajęć. Dzieci patrzyły wzajemnie na siebie, bojąc się odezwać lub o coś więcej zapytać. Basia dotknęła paluszkiem ruszających się ząbków, co natychmiast zauważyła nowa nauczycielka.
– Nie obgryzamy paznokci! – powiedziała podniesionym głosem.

– Ja tylko…

– Nie ma żadnego tylko. To jest zerówka! Już za rok szkoła. Macie zachowywać się jak duże dzieci. Nie będę was tutaj niańczyć.
W kącikach oczu Basi pojawiły się łzy, szybko otarła je wierzchem dłoni i pochyliła nad zeszytem ćwiczeń. Inne dzieci zrobiły podobnie. Bały się patrzeć na panią Lucynę.

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek