Topinambur

Strona główna » Bajki dla dzieci » Topinambur » Strona 4

Nagle wszystko zniknęło. Dziewczynka znów leżała w łóżku i patrzyła na kwiaty od dziadka. Ich żółte płatki przypominały pióropusze Indian, a liście i łodygi sprawiały wrażenie miniaturowych drzew z puszczy.

– I to ma być koniec?! – fuknęła rozczarowana.

– Nie, to nie koniec – odparł pasikonik.

Znów siedział na kołdrze i ruszał długimi wąsikami w przód i w tył.

– Stało się coś złego – zafurczał. – W czasie wyprawy Topinambura na jego rodzinną wioskę napadli wrogowie, wojownicy z plemienia Matecupara. Od dawna wiedzieli, że wódz jest chory, a jego nieustraszonego syna i wojowników nie ma od wielu miesięcy. Matecuparowie wyczekali na dogodną okazję i pewnego dnia, wczesnym świtem, otoczyli polanę, na której stały szałasy Topacubrów. Świsnęły strzały, buchnęły płomienie. Mieszkańcy byli kompletnie zaskoczeni, nie mając nawet gdzie uciekać. O obronie nie było mowy. Plemienny czarownik wiedział, że tylko on może uratować swoich pobratymców. Wypowiedział więc najmocniejsze zaklęcie, jakie znał. Prośbę o ratunek. I Wielki Duch przyszedł im z pomocą – przeniósł całe plemię Topacubrów w miejsce, gdzie znajdowali się wojownicy szukający lekarstwa dla wodza. Ale cena była wysoka. Wszyscy: kobiety, dzieci, starcy, wojownicy i szaman zmienili się w wysokie liściaste łodygi zakończone kwiatami o żółtych płatkach, takich samych, jak pióropusze, które nosili. Od imienia syna wodza pochodzi właśnie ich nazwa – topinambur.

– A jak znalazły się tutaj? – spytała zaciekawiona dziewczynka.

– Wiele wieków później przywieźli go do Europy żeglarze i podróżnicy – wyjaśnił owad.

Dziewczynce zrobiło się żal dzielnych Indian. Tyle trudu, tyle czasu i wyrzeczeń, i wszystko na darmo…

– Nie na darmo – zaćwierkał pasikonik, wyczuwając myśli dziewczynki. – Żeby poświęcenie wojowników nie poszło na marne, Wielki Duch zmienił ich w rośliny, których szukali. Zresztą mówią, że kiedyś czar pryśnie, i że Topinambur, a wraz z nim całe plemię, wróci do ludzkiej postaci. Tymczasem łodygi topinambura porastają rowy, brzegi rzek i łąki niemal na całym świecie. Te kwiaty zerwał twój dziadek przy torach kolejowych.

– Jak to, których szukali? Kwiaty to lekarstwo? – zdziwiła się dziewczynka.

– Co ja ci będę mówił. Poproś dziadka na spacerze, żeby wyrwał z ziemi łodygę topinambura. Sama zobaczysz – zaszemrał tajemniczo pasikonik.

Nagle usłyszała z korytarza chrobot klucza w drzwiach.

Mamusia albo tatuś – pomyślała. Stukot obcasów upewnił ją, że to mama. Po chwili drzwi jej pokoju się otworzyły.

– I jak się czuje mój mały kwiatuszek? – zapytała mama. – Nie bałaś się? Wyszłam tylko na chwilkę do apteki.

– Wcale się nie bałam – oświadczyła dziewczynka z dzielną miną.

– A to co tu robi? – zdziwiła się mama, zauważając pasikonika, który nadal siedział na kołdrze. Owad, jakby obawiając się, że nie jest mile widziany, dał susa na bukiet i wtopił się kolorem w gęstwinę liści.

– Ale, mamusiu, on był dla mnie bardzo miły. Opowiedział mi nawet piękną bajkę i zabrał w podróż do Ameryki.

– No to skoro opowiedział bajkę i zabrał w podróż, to zasłużył na odzyskanie wolności – powiedziała z uśmiechem mama.

Strony: 1 2 3 4 5

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek