Trafił Mikołaj do szuflady
pomiędzy kredki, gumki – myszki.
Spojrzeniem rzuca spoza brody
i o prezentach mocno myśli.
Co by mógł zrobić, wciąż główkuje,
zabłądził chyba tu przypadkiem,
lecz czasu widać nie marnuje.
Pod rękę wpadł mu zeszyt w kratkę.
Na białej kartce zapisane
wędrują słowa, prężą brzuszki,
a między nimi – nie atrament,
ale ziarenka i okruszki.
Tuli się spinacz do spinacza,
wstążka rozwija złote loki.
Mikołaj drapnął się po nosie
i w zamyśleniu stawia kroki.
Kredkom potrzebna temperówka,
myszce – sukienka całkiem nowa,
okruchy zbierze szmatka – nówka,
ot, lista życzeń już gotowa.
A teraz szybko do roboty,
przecież czekają na mnie dzieci.
Niedługo zabrzmi kogut złoty,
uwaga smyki – prezent leci.