Cicho na parapet wróble przyleciały.
Coś pomiędzy sobą radośnie ćwierkały.
Skaczą, skaczą, skaczą, ziarna sobie skubią.
Ptaszki byle czego, wiadomo, nie lubią.
Nagle krzyk podniosły. Gwałtu! Co się dzieje.
Patrzą, a zza szyby koci łeb się śmieje.
Kot nań okiem zerka, szybę łapą trąca.
Krzywdy im nie zrobi, wdzięczy się do słońca.
Wróble, wszędobylskie, bardzo są płochliwe.
W towarzystwie kota jadać – niemożliwe.
Psotnik zeń ogromny, poturbować może.
Dobrze, że jest w środku, a one na dworze.
Wróble jeszcze chwilkę sobie posiedziały.
Resztki chleba zjadły i w świat odleciały.
Kot ze smutną miną poszedł do człowieka.
Całym pocieszeniem będzie miska mleka.