Bez dzieci świat by z nudów padł.
Ach, jaki byłby smutny!
Niczym stareńki pusty wiatr,
jak rdzą przeżarte kutry.
Jak przeogromny pusty dzwon,
który nie wyda dźwięku,
lub cztery spośród świata stron,
bez map, kompasów w ręku.
Jako pustynny skwar i piach,
bez ludzi, bez oazy.
Albo w puściutkim polu strach
na wróble, bez urazy.
Bez dzieci – całkiem figę wart,
a szczerze powiem – nico!
Istny dziwoląg, pełną wad
milczącą piaskownicą.
Tym bez huśtawek byłby świat,
czym bigos bez kapusty.
A brat bez brata – to jest brat?
Bo świat bez dzieci – pusty!