Zemsta małego smoka

Strona główna » Bajki dla dzieci » Zemsta małego smoka

Na kamiennym mostku widniał jakiś ciemny kształt. Rzeka płynęła spokojnie swoim korytem i raczej nie zwróciła uwagi na kilka dodatkowych kropli.

– Chyba nikt mi nie uwierzy na słowo – wzdychał chłopiec, który był tą niewyraźną postacią. Miał na imię Eladan.

„Kiedyś im wszystkim pokażę. Kiedyś im udowodnię” postanowił w myśli. „Urosnę i wszyscy będą mnie szanować. Zostanę najwspanialszym poszukiwaczem skarbów na świecie.”

Już widział diamenty, zaginione świątynie i siebie ubranego w zbroję ze srebrnej łuski albo z ciężkiego, błyszczącego brązu, która była oczywiście legendarną relikwią. Już w ręku miał miecz o rękojeści wysadzanej klejnotami, a u stóp baśniowe królestwa. Niestety na spełnienie obietnicy brakowało mu siły.

Westchnął jeszcze raz, rzucił kamyk do wody i poczłapał w kierunku domu. Eladan miał dziewięć lat i wszyscy wołali na niego Dan, był dzieckiem niedużym, niebieskookim, o blond włosach. Razem ze starszym bratem Marayem i ojcem Franconem mieszkał w chacie na szczycie jedynego wzniesienia wyspy Karo.

Dan wierzył w wiele rzeczy, był bardzo ufny, co często wykorzystywały inne dzieci.
Lecz w to, że zostanie odkrywcą, poszukiwaczem i wojownikiem o sprawiedliwość, nie tylko wierzył, ale miał o tym święte przekonanie.

Na drodze do spełnienia marzeń stała mu jedna drobna przeszkoda: smok. Mały, czarny, o bielutkich ząbkach, który pojawił się całkiem niedawno. Chłopiec nie miał wątpliwości – od ogonka po cztery łapki był to smok!

Jednak to nie z powodu problematycznego stwora Eladan miał dziś zły humor, chodziło o porażkę. Kiedy Ray zobaczy go z podbitym okiem, zaraz zapyta, czyja to wina? – a chłopczyk był pewien, że sam jest sobie winny.

Nikt mu nie kazał występować przeciw Huli, najpaskudniejszemu łobuzowi w calusieńkiej szkole. Wcale nie musiał zgadzać się na odzyskiwanie szmacianki Gini, należącej do Karolki. Dał się podpuścić.

– Poszukiwacze powinni bronić damy w opresji, a ty chcesz zostać jednym z nich – powiedział zezowaty Gilbert, no i Dan poszedł odzyskać lalkę.

Zrobiłby to – tak czy inaczej. Karola była dla niego zawsze bardzo miła, lubiła bajki, wierzyła we wróżki i wodniki. Nie chciał, by stała się jej krzywda, żeby patrzyła, jak Hula wyrywa gałgankowe rączki i nóżki biednej Gini.

Potem Dan dostał kuksańca w oko, a dziewczynka i tak musiała na to wszystko patrzeć.
Teraz chłopiec był wściekły najprawdziwszą, szlachetną złością, a do tego zrobił się głodny jak smok.

Rano zapomniał zjeść śniadanie, potem, kiedy już zgłodniał, kanapki zabrał mu nie kto inny, tylko durny osiłek Hula.

Ray na pewno już czekał w domu z pysznym obiadem, ponieważ przyszły wojownik o dobro świata i odkrywca tajemnic wszelkich powinien był wrócić tam dobrą godzinę temu. Na te myśli Eladan poczuł skurcz w żołądku.

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek