Zemsta małego smoka

Strona główna » Bajki dla dzieci » Zemsta małego smoka » Strona 6

Ściągnął z głowy księgę, dużą i ciężką, a ponieważ otwarła się właśnie na biednej łepetynie chłopca, częściowo ochroniła go przed kolejnymi zagrożeniami.

– Bezpieczeństwo Narodowe Eadonu… – Dan przeczytał w ciemności tytuł. – Proszę państwa, takie moje zakichane szczęście w nieszczęściu – mruknął, kaszlnął i ognik z jego ust osmalił kilka kartek, nim przyklepał go rękawem swetra.

– Co się ze mną dzieje, jasna… – Chciał zakląć, idąc za przykładem starszego brata doprowadzonego do ostatecznej złości, ale skręciło go z bólu. Całe ciało zostało jakby nakłute tysiącami maleńkich szpilek jednocześnie.

Nastąpiła ulga, na pewno się popłakał, czuł łzy na gorących policzkach. Chciał zacisnąć pięści i się wydostać, ale znowu dopadły go setki ukłuć na skórze albo tuż pod nią.

Przykry impuls, który minął tak szybko, jak się pojawił.

Powtórzyło się to kilkakrotnie, za każdym razem było mniej bolesne, ale chłopiec i tak zamykał oczy, a gdy je otwierał, więzienie zdawało się większe.

Ból zaczął przypominać mrowienie. Dan oprzytomniał. Zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie urosło, tylko to najwyraźniej on zrobił się bardzo mały.

Dlaczego? Może to coś w tej piwnicy, jakaś stara magia, może nawet w samym w kurzu! Kiedy stał się zdolny do jaśniejszego myślenia, postanowił wreszcie opuścić podziemie.

Skoro zrobił się mały, ucieczka z potrzasku była niewiarygodnie łatwa, ale najpierw musiał wyplątać się z własnej garderoby. Dopiero gdy dotarł do umywalni znajdującej się w pierwszym piwnicznym pomieszczeniu i spojrzał w bardzo duże, stare lustro z brązu, przeżył szok. Czarne stworzenie w odbiciu spoglądało na niego wielkimi oczami, potem zemdlało, równocześnie chłopiec stracił świadomość.

W obecnym czasie przemiana dobiegła właśnie końca; Dan odetchnął głęboko i rozejrzał się. Choć minęła już chwila od tamtych wydarzeń i zesmoczenie przytrafiło mu się przynajmniej pięciokrotni, z pewnością jeszcze do tego nie przywykł.

Poprzednimi razy był w pobliżu domu, tam ludzie nie kręcili się bez potrzeby, tu ktoś mógłby go zobaczyć. Czego nie robi się dla odzyskania honoru? Ponownie rozejrzał się i uznał, że nadal nikogo tu nie ma. Wyciągnął łapki przed siebie, przytrzymując ogon zakończony pędzelkiem czarnych i białych włosów, po czym usiadł pod drzewem.

– Pięć, dziesięć, piętnaście… – policzył dokładnie długość ogonka przy pomocy liczby łuseczek rosnących w jednym rzędzie.

– Hm… Beznadziejnie mały z ciebie smok, Eladanie – skrytykował się piskliwym głosikiem, zaciskając w piąstki szponiaste niby-dłonie. – Jakiś rycerz co najwyżej mógłby się o mnie potknąć, ale bycie małym też jest siłą. Gucio Paluch potrafił, to i ja mogę – wytłumaczył swoim obawom.

Uśmiechnął się szeroko, przestał liczyć łuseczki na ogonie i pobiegł przez zagajnik.

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek