Znajda

Strona główna » Bajki dla dzieci » Znajda

W ciemnym bukowym lesie żył Borsuczek wszystkożerny i strachliwy Zajączek. Zwierzątka bardzo się ze sobą przyjaźniły. Borsuczek lubił Zajączka, a Zajączek uwielbiał Borsuczka. Spędzali razem czas na łapaniu much, łażeniu po drzewach lub na tym, co akurat wpadło im do głowy. Znając jak własną kieszeń każdy zakątek lasu, buszowali całymi dniami po jego najdalszych zakamarkach w poszukiwaniu przygód.

Pewnego razu, podczas wspólnej zabawy, kiedy akurat gonili motyle, nagle usłyszeli dziwne pochlipywanie połączone z chrumkaniem. Zaciekawieni ruszyli tam, skąd dochodziły dźwięki. Im bliżej podchodzili, tym większy niepokój czuł Zajączek.

– Bo-Bo-Borsuczku – zająknął się – aaa jeśli to jakiś niebezpieczny zwierz, który próbuje nas zwabić w pułapkę? – I aż wytrzeszczył oczy ze strachu.

Borsuczek jednak nie przejął się tym, co mówi Zajączek, bo już mu ślinka ciekła na myśl o czymś do schrupania. Jeszcze nie wiedział, jaki to będzie rarytas, ale wyobrażał sobie najwspanialszy tort zrobiony z całej góry smakowitych tłuściutkich dżdżownic. Wprawdzie nigdy nie spotkał chrumkającej dżdżownicy, ale fakt, że czegoś nie widział, wcale nie oznaczał, że to nie istnieje. Tak mówi przecież mądra Sowa – pomyślał Borsuczek i zawołał:

– Zajączku, nie bój się! Nic nam nie grozi – dodał pewnie i przyspieszył kroku.

Pełen wątpliwości Zajączek podążył za nim, wlokąc się noga za nogą. Sam już nie wiedział, czy gonić Borsuczka, bo we dwóch zawsze raźniej, czy też zostać z tyłu i w razie potrzeby uciekać gdzie pieprz rośnie.

Gdy tak rozważał, co byłoby lepsze, zorientował się nagle, że Borsuczek zniknął mu z oczu. Struchlał. Włoski zjeżyły mu się na karku, a serduszko zaczęło bić tak szybko, jakby miało zamiar wyskoczyć. Wtem usłyszał głos Borsuczka: Kim jesteś? – dochodzący z miejsca, z którego słychać było chlipiące pochrumkiwania. Ciekawość wzięła górę nad strachem i Zajączek szybko ruszył w stronę znajdujących się nieopodal zarośli, zza których dobiegał głos Borsuczka i owe dziwne dźwięki.

Kiedy dotarł do przyjaciela, jego wytrzeszczonym oczom ukazał się umorusany po uszy stworek z przeświecającą spod błotnistych plam brudnoróżową skórą. Na dodatek posiadał dziwny nos i zakręcony w świderek ogon. Był tak przerażony i nieszczęśliwy, że Zajączek już się całkiem uspokoił.

– Kim jesteś? – powtórzył Borsuczek nieco rozczarowany. Troszkę już mu burczało w brzuszku z głodu, a to, co widział, nie było wspaniałym tortem, lecz kupą płaczącego błota. Stworek trzęsącym się od płaczu głosem wychrumkał: – Prooo-siaczek… Jestem Prosiaczek – dodał już mniej drżąco i popatrzył na przybyszy. – A wy? – Ja jestem Borsuczek. A ten z wyłupiastymi oczami – tu Borsuczek wskazał łapką przyjaciela – to Zajączek. Nagle Zajączkowi przypomniało się, że ma język w pyszczku i natychmiast zadał pytanie: – A ty co tu robisz? Prosiaczek tak się zmieszał, że nawet nie spróbował odpowiedzieć i tylko wzruszył bezradnie ramionami. – Nie wiesz, skąd się wziąłeś? – zdziwił się Zajączek. Prosiaczek pokręcił przecząco głową i znowu zaszkliły mu się oczy. – Tylko mi tu nie becz – parsknął Borsuczek i zwrócił się do przyjaciela: – Co z nim zrobimy? Zajączek zdążył już pożałować Prosiaczka, więc bez wahania odparł: – Zabierzemy go ze sobą. I zapytamy się mądrej Sowy, czy nie znajdzie dla niego jakiegoś miejsca w lesie. – No, dobrze – zgodził się Borsuczek i dodał: – Zatem ruszajmy, nim się ściemni.

Rzeczywiście, słońce już zachodziło, a wieczór stawał się coraz chłodniejszy, więc Prosiaczek, nie namyślając się długo, niezwłocznie podążył za Zajączkiem i Borsuczkiem. Nie wiedział, dokąd idzie ani co go czeka, lecz wolał to, niż zostać sam w lesie. Wreszcie zwierzątka dotarły do domu mądrej Sowy i zapukały niecierpliwie do drzwi. – Hu-hu, hu-hu, już otwieram – zahukała Sowa i po chwili dało się słyszeć przeciągłe skrzypienie. – Pani Sowo! Pani Sowo! – usiłowali się wzajemnie przekrzyczeć obaj przyjaciele. – Hu-hu, cisza, dzieci – rzekła Sowa – bo nic nie mogę zrozumieć z waszych wrzasków. Mów, Borsuczku – poleciła, patrząc z zaciekawieniem na umorusanego Prosiaczka. – Przyprowadziliśmy znajdę – powiedział Borsuczek, pokazując na Prosiaczka. – Bawiliśmy się z Zajączkiem nieopodal potoku, kiedy usłyszeliśmy dziwne dźwięki… – I zaczął opowiadać, a Sowa słuchała, co chwilkę tylko pohukując hu-hu, hu-hu, na znak, że wszystko rozumie.

Kiedy Borsuczek skończył, Zajączek spytał nieśmiało: – Co z nim zrobimy? Sowa, zamiast odpowiedzieć, zwróciła się do Prosiaczka: – Więc naprawdę nie wiesz, skąd się tu wziąłeś, mały? Prosiaczek bezradnie pokręcił głową. – I nie wiesz, gdzie jest twoja mama ani twój dom? Prosiaczek wykrzywił smutno ryjek i do oczu napłynęły mu łzy, na co Sowa natychmiast objęła go skrzydłem i rzekła: – Nie martw się. Dzisiaj jest już późno, więc zostaniesz u mnie, a jutro zastanowię się co dalej. Dobrze? – I spojrzała pytająco na Prosiaczka, a on skinął głową. – A wy dwaj – zwróciła się do Zajączka i Borsuczka – zmykajcie już. Pora spać. Dobranoc. – Dobranoc – odpowiedzieli chórem i pobiegli do swoich domków. To był naprawdę emocjonujący dzień i chociaż paliła ich ciekawość, co wymyśli mądra Sowa, wiedzieli, że wkrótce poznają odpowiedź.

Z cyklu: W buczynowym lesie

Z tego samego cyklu:

Dom (następna część)

Przeczytaj inne Wirtajki:

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek