Bajdy o janiołku i diabołku i o smoku

Strona główna » Bajki dla dzieci » Bajdy o janiołku i diabołku i o smoku

Hej. Usiedli chłopaczkowie na upłazie ponad Wisłom. Popatrują dokolutka, nogi moczom, coś tam myślom.
Hej. Z jaskini pod Wawelem łypie jakieś dziwne zwierzę. Ni to jaszczur, ni krokodyl, straszne takie, aż strach bierze.
Hej. Janiołek nie wytrzymał, skoczył w czeluść ciemnom dziarsko, a Diabołek skiknął za nim, aż w jaskini cosik trzasło.
Hej. Diabołek widełkami troszeczeńkę toto ruszył. Hej. Syknęło. Hej. Ryknęło. Z paszczy stwora ogień prószy.
 
– Czy ty jesteś tą królewną, którą zmienił czar w ropuchę?
– Zabierz widły, mały czorcie! Smoka kłujesz prosto w pupę!

Hej. Przedstawił smok historię smutną niewypowiedzianie, aż diabołek łzę uronił, wyjął trąbkę, zagrał na niej.
Hej. Przez wieki zapomniano, że istnieje smok krakowski, a on siedział w tej pieczarze, schnąc ze smutku oraz troski.
Hej. Popłynął w świat donośnie hejnał o nieszczęściu smoka, a Janiołek kupił precla, bo smok błagał go o pokarm.
Hej. Akurat Kraków zwiedzał jakiś juhas spode Tater, co miał zacny kierdel owiec, pas, ciupaskę, no i wiatę.
 
– Co, u licha, za poczwara w tej pieczarze tak się miota?
 A smok na to obrażony: – Nie poznajesz, durniu, smoka?!

Hej. Dotarło do juhasa, że smok cierpi na brak wzrostu i mu duma wyjść nie daje, bo za mały jest po prostu.
Hej. Zażądał sto tysięcy litrów wody, worek z siarką. Hej. Janiołek się zakręcił i poduszkę z kramu zgarnął.
Hej. Wytrzepał, porozpruwał i łopróżnił ją ze szczętem, by na siarkę juhasowi w poduszeczce zrobić miejsce.
 
– Gabryś! Rzeknij no, bom ciekaw, skądeś ściągnął tu barana?
– To łowieczka-poduszeczka chyłkiem wzięta ze stragana. 

Hej. Uderzył o klepisko Gabryś złotą aureolkom. Wytrysnęło wnet źródełko z wodom zimną i pachnącom.
Hej. A Lucek widełkami pyrgnął w pierwszą lepszą skałkę. Hej. Podstawił pod nią worek, no i zebrał całą siarkę.
Hej. Smok łyknął poduszeczkę równie gładko jak oscypka. Potem przypiął się do źródła i opróżnił je do czysta.
Hej. I patrzom, patrzom sobie, jak smoczysko w oczach rośnie. Już jest wielki jak stodoła, a wygląda jeszcze groźniej.
Hej. Janiołek aureolką musnął smoka niczym berłem. Zaświeciły smocze łuski czystym złotem, miedziom, srebrem.
Hej. Diabołek widełkami ukłuł gardło obwiśnięte. Poleciało dymku trochę. Potem więcej, znacznie więcej.
 
– Te, diabołek!
– Czego, bracie?
– Teraz ładny smok nam wyszedł.
– Trochę słabo jeszcze zionie. Kłujne go, niech lepiej dyszy.

Hej. Chłopaczki ucieszone wzięły smoka se na spacer. Chodzom, chodzom po Krakowie, a ludziska wieją z wrzaskiem.
Hej. Sodoma i Gomora. Dzieci płaczom, psy szczekają, konie kwiczom, koty miauczą, nawet ptaki uciekają.
Hej. Przelękły się Krakusy, że im potwór z jamy wylazł. Hej. Spłakało się smoczysko, bo niegroźne wcale było.
Hej. Więc juhas wziął paskudę i na halę zabrał sobie. Do łowiecek, bo smok przyrzekł, że nie ruszy bacom owiec.

– Gabryś? – Lucek rzekł nieśmiało.
– A ty znowu, diaboł, czego?
– Nie uważasz, że za cicho jakoś tu bez Wawelskiego?

Hej. Janiołek się sfrasował, drapał w głowę, dumał, myślał. Co tu zrobić i jak zrobić, żeby smoka móc odzyskać.
– Lucek!
– Czego?
– Złożym smoka i znów będzie tak, jak dawniej.
– Ale z czego, Gabryś, z czego?
– Z tego, co nam w ręce wpadnie.

Strony: 1 2

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek