Zjadek

Strona główna » Bajki dla dzieci » Zjadek

Tosia i Antek urodzili się niemal w tym samym czasie. Tosia przyszła jednak na świat pięć minut przed bratem, więc ciągle się przechwalała, że jest starsza. Ale czy to powód do obrastania w piórka?

Mama Julianna miała z dwójką urwisów roboty co niemiara, więc po cichu liczyła, że gdy tylko pójdą do przedszkola, znajdzie wreszcie trochę czasu dla siebie  i będzie mogła zająć się swoją ulubioną czynnością, czyli pisaniem opowiadań dla dzieci.

Obecnie rozbrykana parka zajmowała sto procent jej wolnego czasu, co znaczy, że wcale nie miała go dla siebie. Niekiedy traciła do nich cierpliwość i z bezradności podnosiła głos, ale kochała swoje bliźniaki nad życie.

Któregoś dnia, gdy oglądała telewizję, wpadła jej w oko reklama odkurzacza, który samodzielnie wędruje po całym domu, zjadając to, co wpadnie mu w ssawki, a podłogi stają się czyste bez użycia ludzkich rąk. I tak oto w mieszkaniu pojawił się Zjadek – okrągły, czerwony i pięknie błyszczący. Faktycznie działał tak jak w reklamie. Już pierwszego dnia Julianna odczuła jego obecność, gdy poruszał się wdzięcznie po całym domu, zgarniając z podłóg wszelkie ślady obecności bliźniaków. A to okruszki chleba i słodkich bułeczek z marmoladą owocową, a to kawałki jabłek i herbatników. Jak i też miniaturowe opiłki czekolady, którą zjadały ukradkiem, myśląc, że mama o tym nie wie. Była jak ukryta kamera, wiedziała o wszystkich ich sekretnych miejscach, gdzie trzymały śmieciowe skarby. O wszystkich tajemnicach i małych przewinieniach, które nieupilnowane mogłyby stać się wielkimi. Na przykład igraszki z zapałkami po lekturze Dziewczynki z zapałkami, którą im czytała w czasie świąt. Przygotowanie posiłku z użyciem noża, na szczęście tępego, bo wszystkie ostre chowała wysoko na niedostępnej dla bliźniaków półce. Ech, przy takiej parce musiała mieć oczy dookoła głowy. Tylko Zjadek, odkąd się pojawił, był jej sprzymierzeńcem. Rozumiał ją i wykonywał wszelkie polecenia.

Wakacje powoli się kończyły i Julianna liczyła czas, kiedy Tosia i Antek pójdą do przedszkola, a ona zacznie wreszcie pisać nową książkę dla dzieci. Wydawnictwo było dotychczas cierpliwe, wiedząc, że jako matka samotnie wychowująca dzieci ma poważny problem z dotrzymaniem terminu. Pozostało jeszcze kilka dni i będzie mogła zacząć wreszcie pisać. Czekała z utęsknieniem.

Rano wyprawiła maluchy do przedszkola, zrobiła zakupy i wróciwszy do domu, uruchomiła Zjadka. Sama zaś zasiadła do komputera – po bardzo długiej przerwie. Zgromadzone przez ten czas pomysły i postacie aż się rwały, żeby jako pierwsze zaistnieć na białej kartce. Julianna spojrzała przed siebie, potem na Zjadka, który cichutko wędrował po dywanie i czasem jak piesek ocierał się o jej nogi, a gdy tylko opuściła wzrok na komputer, literki same zaczęły wypływać spod jej palców. Był to istny wyścig, myśli pędziły, a słowa nie nadążały układać się w zdania. Julianna była znana z szybkiego pisania. Uwielbiała to, kochała światy i bohaterów, których ożywiała w swoich opowieściach. Pisanie sprawiało jej taką przyjemność, że często wówczas traciła kontakt z rzeczywistością.

Przezornie nastawiła więc budzik, żeby zdążyć na czas odebrać dzieci z przedszkola. Zjadek też już czekał na ich powrót, naładowany i gotowy do walki ze śmieciami. Wystarczyło kilka minut obecności bliźniaków, a już miał pełne ssawki roboty. Niezmordowany wędrował i zjadał to, co tylko znalazło się na drodze jego przemarszu. Julianna po cichu liczyła, że w przedszkolu dzieci nauczą się porządku, słuchając pani lub naśladując grzecznych kolegów i koleżanki. Sama dotychczas poniosła sromotną klęskę na polu wychowawczym. Dzieci w ogóle nie sprzątały po sobie. Może były jeszcze za małe. Może przedszkole miało je dopiero tego nauczyć, a przynajmniej dopomóc w tej bezowocnej jak na razie walce.

 

Strony: 1 2 3 4

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek