Księga Wspomnień Myszy

Strona główna » Bajki dla dzieci » Księga Wspomnień Myszy » Strona 2

****

Zosia otwiera szeroko oczy. O dziwo, jest w lesie. To cudowne, najmilsze miejsce, jakie kiedykolwiek widziałam – myśli. – Wygląda niczym z bajki. Krople rosy lśnią jak perły na liściach i trawach, słońce z mroku wkracza w świetlistą rześkość. Po błękitnym niebie pędzą smugi różowych obłoków. W listowiu odzywa się ptak; odpowiada mu stukanie dzięcioła. Coraz więcej dźwięków mąci ciszę poranka. Zosia przysiada na pieńku. Kępka szmaragdowej trawy ledwo się mieści w rączce. Na srebrnym mchu pojawia się procesja czarnych mrówek, prawdopodobnie wracają do gniazda. Obok biedronka pracowicie wdrapuje się na smukłe źdźbło trawy. Gdy dziecko pochyla się nad nią, przestraszona rozpina skrzydełka i odlatuje. Ścieżką przebiega Biały Borsuk, wygląda na zaaferowanego. Widząc dziecko, zatrzymuje się na chwilę, która dziewczynce wydaje się wiekiem, po czym zrywa się i pędzi dalej. Ptaki, spłoszone tupotem jego łap, podnoszą wrzawę. Drozd figlarz siada na drzewie, tuż nad głową Zosi. Z zaciekawieniem przygląda się dziecku. Po chwili sfruwa z gałęzi na ramię dziewczynki, podnosi skrzydełka, jakby zapraszał ją do wędrówki. Tuż za porośniętymi wzgórzami zaczyna się kamienista ścieżka, wiedzie przez wąskie, leśne dolinki. Nagle las rzednie, okolica staje się dzika i niedostępna. Zrywa się dokuczliwy, zimny wiatr. Jak okiem sięgnąć, nie widać żadnej istoty. Wędrówka w nieznane z każdym krokiem robi się coraz trudniejsza. Czerwone niebo świadczy o późnej porze. Za kolejnym zakrętem stromej drogi oczom dziewczynki ukazuje się łąka, sięga aż po skraj horyzontu. Na jej środku majaczy mały domek. Z oddali przypomina wielką łupinę orzecha, wygląda przyjaźnie i znajomo. Zosia oddycha z ulgą, rozradowana puszcza się pędem prościutko do domku. Na balkonie krząta się Mysz, widać, że ma pełne łapki roboty. Mozolnie przestawia skrzynki na kwiaty, po chwili zaczyna mieszać patykiem farbę w wielkim słoju. Kicha raz po raz, chyba nabawiła się kataru, widząc Zosię odkłada gruby pędzel.

– A psik! A psik! Świetnie, że cię widzę Zosiu. Myślałam, że o mnie zapomniałaś – mówi, spostrzegając dziecko.

– Dzień dobry – odpowiada nieco nieśmiało dziewczynka i zastyga w niemym oczekiwaniu.

Ale Mysz niczego nie wyjaśnia, tylko dziwnie porusza wąsikami. Dziewczynka popatruje z  niepokojem na nieodgadnioną minę gospodyni. Zaczyna padać. Spadają pojedyncze krople, po chwili jest ich coraz więcej. Mysz i dziewczynka szybko wdrapują się po stromych schodkach. Zgrzyta klucz w zamku. Mysz zaprasza uprzejmym gestem do środka. W izbie jest przytulnie i ciepło. Sklepiony sufit zdobi stara lampa,  podłogę pokrywa gruby dywan, w kominku wesoło płoną pachnące polana.

– Za parę minut będziecie w komplecie – tajemniczo odzywa się Mysz i znika za ciężką kotarą.

Rozmowa się urywa. Zosia wciąż nie zna zamiarów szarej gospodyni, nerwowo rozgląda się po izbie. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, przyszłam tu pełna nadziei, a teraz czuję się wystrychnięta na dudka. Dziewczynka jest wyraźnie zniecierpliwiona. W głębi izby dostrzega znajomą postać Surowego Krasnala. Chyba poznałam go wcześniej, był okropnie wymagający. Nie wiem, czy to był zły sen, ale takich lekcji się nie zapomina… Dziewczynka czuje ukłucie w sercu.

– Zosiu, przyszłaś w samą porę! Co za niespodzianka! – rozlega się ochrypły głos. Świdrujące spojrzenie spod małych okularków nie wróży nic dobrego.

– Sama nie wiem, co tu robię – szepcze.

Policzki Zosi oblewa rumieniec, czuje się niepewnie. Krasnal tłumi śmiech. Nagle skrzypią drzwi i do izby wpada zdyszany Biały Borsuk. Pod pachą ściska wielki i dość wymięty zeszyt. Tuż za nim próg izby przeskakują dwa małe, uśmiechnięte od ucha do ucha krasnoludki, podobne do siebie jak dwie krople wody. Na widok Krasnala uśmiech spływa z ich twarzyczek. Jeden gniecie w rękach czerwoną czapkę, drugi obgryza paznokcie; obaj przestępują z nogi na nogę. Ich obecność dodaje dziewczynce otuchy. Krasnal poprawia okulary na czerwonym nosie i uśmiechając się tajemniczo, wskazuje krzesełka. Po czym rozsiada się w wysłużonym uszatym fotelu i wtyka nos w kajecik. Po paru minutach przechodzi do rzeczy.

– Więc tak, moi drodzy, niechęć do czytania książek to obecnie powszechne zjawisko, niestety, nie tylko wśród dzieci, postaramy się to zmienić – mówi stanowczym głosem.

Krasnoludki skromnie spuszczają wzrok na dywan. Biały Borsuk kiwa głową. W izbie robi się cicho jak makiem zasiał. Zosia czuje uderzenie gorąca, nie wie, co o tym wszystkim myśleć. Dlaczego tej przemądrzałej Myszy zależało, żeby mnie tutaj ściągnąć? Muszę się dowiedzieć! To pewnie tylko sen i zaraz się obudzę. Ale to nie jest sen. Dziewczynka nie traci czujności, rzuca ukradkowe spojrzenia w stronę Krasnoludków.

– Usiądźcie wygodnie i słuchajcie, nie miałbym nikomu za złe, gdybyście przyznali mi rację. Płacz pomaga, dopóki się płacze, ale w końcu, wcześniej czy później, trzeba przestać i zdecydować, co robić dalej. W życiu może się wszystko wydarzyć, a także odmienić na lepsze. Czeka was dużo radosnych chwil, jeżeli tylko wyjdziecie im naprzeciw. Jak to zrobić, dowiecie się z tej właśnie opowieści… – Po tym krótkim wstępie Krasnal otwiera Księgę Wspomnień Myszy i spokojnym głosem, czytając strona po stronie, przenosi małych słuchaczy do nieznanej krainy.
Zaczyna się niezwykła podróż. Wyobraźnia dziewczynki szaleje. Widzi : egzotyczne rośliny, kolorowe papugi, zwierzęta, których nie spotkała nawet w Zoo. Wspomnienia miłych chwil przeplatają się ze wzbudzającymi strach przygodami. Mysz dzielnie pokonuje napotkane trudności i niebezpieczeństwa. Podziw dla Myszy rośnie w Zosi w miarę słuchania. Wszystko jest tak niezwykłe i piękne, napawa nadzieją i dobrze się kończy. Chyba nie warto się martwić na zapas, przemyka przez główkę dzieckaW izbie nie słychać żadnych oddechów. Krasnoludki boją się ruszyć z miejsca, by nie uronić ani słowa, wlepiają zachwycone oczy w czytającego. Zosia spogląda z sympatią na Krasnala, już nie wydaje się tak surowy. Skąd wiedział, że mi potrzeba pozytywnego myślenia? Pozwala spojrzeć na wszystko inaczej, z dystansem. Czemu nikt mi tego wcześniej nie powiedział?
Pojawia się małe światełko nadziei na wyzdrowienie dziadka Teodora.
Skrzypią drzwi. Do izby wchodzi Mysz, dźwigając pełną tacę pieczonych kasztanów i okazały dzbanek herbaty. Dźwięczą porcelanowe filiżanki, wesołym rozmowom nie ma końca. Jak cudownie usiąść wygodnie, z przyjaciółmi, przy stole, zanurzyć usta w aromatycznym płynie i niczym już się nie martwić. Stary zegar wybija ósmą. Zosia łapie się za głowę, gdzieś, w głębi duszy, wcale nie ma ochoty na opuszczenie gościnnego domku Myszy.

Strony: 1 2 3

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek