Historia pewnej gwiazdki

Strona główna » Bajki dla dzieci » Historia pewnej gwiazdki » Strona 4

Gwiezdny zegar wybił południe. Dwanaście uderzeń Anioła — zegarmistrza w złoty gong obwieściło środek dnia. Słońce o tej porze świeciło najmocniej. Właśnie zasiadło na swoim tronie, by powitać gości.

— Witaj, Słońce! Widzę, że nie próżnujesz! — zawołał Anioł, lądując wraz z Gwiazdką u stóp złotego tronu.

— Ech, jestem już bardzo zmęczone. Muszę wcześnie wstawać, by zdążyć przed zachodem rozesłać świetlistych posłańców we wszystkie zakątki niebieskiej krainy — odrzekło Słońce.

Rzeczywiście — w słonecznym pałacu panował niesamowity ruch. Promyki nieustannie ustawiały się w kolejce do świetlistego tronu. Jedne stały grzecznie, pilnując swojego miejsca. Inne kręciły się niespokojnie, chcąc jak najszybciej wyruszyć w drogę. Niektóre z nich to prawdziwe nicponie, powietrzni akrobaci, wieczni włóczykije. Wszystkie były podobne do siebie jak dwie krople wody. Ich czupryny mieniły się całą gamą barw. Były tam pasemka żółte, pomarańczowe, czerwone, zielone, niebieskie i fioletowe. Czuprynki jarzyły się tak mocno, że ściany słonecznego pałacu lśniły kolorami tęczy. Gwiazdka była zachwycona! Każdy z promyków otrzymywał od Słońca zapaloną pochodnię i odlatywał w wyznaczonym przez nie kierunku.

— Moje promyki muszą dotrzeć wszędzie, inaczej mrok ogarnie Ziemię i zniszczy na niej życie. Bez mego światła nic nie przetrwa. Kogo do mnie przywiodłeś, skrzydlaty przyjacielu? — zapytało Słońce, spojrzawszy na Gwiazdkę.

A ona, nie czekając na odpowiedź Anioła, postanowiła sama się przedstawić. Dygnęła ślicznie i wyśpiewała jednym tchem:

— Cześć! Jestem Gwiazdka! Narodziłam się wraz ze wschodem Słońca. Twoje promienie jako pierwsze ogrzały moje ramiona. Mam malutką przyjaciółkę Patrycję. Przyszła na świat rankiem. Jest jeszcze taka delikatna i bezbronna! Potrzebuje naszej pomocy. Przyleciałam cię prosić, abyś otuliło to dziecko swoim ciepłem. Niech nigdy nie zabraknie w jego życiu Słońca!

— Gwiazdko! — roześmiało się Słońce. — Możesz być spokojna, mój promyk asystował przy narodzinach Patrycji. Płomień z jego pochodni nasycił serce tego dziecka niezwykłym żarem. Wraz z tym ciepłem otrzymała niezwykłą moc — moc miłości! Będzie czerpać z niej siłę przez całe życie.

— Dziękuję ci, Słońce! — Gwiazdka aż podskoczyła z radości, dowiedziawszy się, jak wielki dar nosi w sercu Patrycja.

Strony: 1 2 3 4 5 6

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek