Królewna i paź

Strona główna » Bajki dla dzieci » Królewna i paź » Strona 2

Diabeł był z niego okropny. Wszystkie pluszaki torturował tak długo, jak długo miały oczy i nosy. Targał w zębach wycieraczki, wyjmował ziemniaki z wiaderka pod zlewem, a kiedy nikt nie widział, grzebał w śmietniku, sprawdzając, czego szukają w nim muchy. Przynosił na futrze brzydki zapach i znowu był „złym psem”, ale najbardziej kochanym. Zaczepiał koty sąsiada, dziwiąc się, że syczą ze złością, zamiast przyjąć zaproszenie do zabawy.
Miała chłopaka jak każda dziewczyna. Spotykali się popołudniami, chodzili na spacery. Często towarzyszył im pies. Chłopak zdejmował gumkę, wiążącą jej włosy i pozwalał ciemnym pasmom rozsypywać się na plecach.

– Jesteś piękna – mówił.

I Paź zgadzał się z tymi słowami, ale i tak nie lubił chłopaka, gdyż skupiał na sobie uwagę królewny, odbierając część pieszczot i ciepłych uśmiechów. Tłumaczył sobie, że on jest tylko towarzyszem i nie ma prawa zmieniać życia królewny. Cieszył się jednak, że każdego wieczoru zasypia na dywaniku obok łóżka.

Pewnego dnia karygodnie się spóźniła. Autobus, którym powinna wrócić, już dawno odjechał. Kolejny również zniknął za zakrętem i jeszcze następny… Pies siedział, ze zniecierpliwienia ugniatając przednimi łapami szarą płytę chodnika. W końcu ujrzał znajomą postać. Królewna była w towarzystwie chłopaka. Ale cóż to? Dlaczego on tak dziwnie szedł i w jakim celu ciągnął ją za rękę, kiedy chciała przejść na drugą stronę ulicy? A ten zapach? Królewna zawsze się go bała. Teraz też wyraźnie miała zamiar uciec.

Pies zareagował tak, jak każdy przyjaciel zareagowałby na jego miejscu. Poderwał się energicznie i, nie bacząc na nadjeżdżający samochód, ruszył na pomoc.

Do uszu królewny dobiegł niepokojący dżwięk. Krzyknęła przeraźliwie, a coś w jej głosie nakazało chłopakowi wypuścić jej ramię z uścisku.
Wbiegła na jezdnię, zdając się nie słyszeć ostrzeżenia klaksonów. Podniosła z szarego asfaltu bezwładny, czarny kłębuszek.
Pies otworzył oczy i spojrzał w twarz królewny.
– Już, już, kochany – szepnęła. – Idziemy do lekarza.
Weterynarza nie było. Zamknięte na głucho drzwi kliniki i kartka z napisem „urlop” wywołały żałosne jęknięcie.
_____________
Tuż po północy, w spokoju i ciszy, wierny paź odszedł w chwale rycerza. Nie płacz, królewno, tak czasem bywa. W finale bajki nie zawsze zobaczysz szczęście.

Przeczytaj inne Wirtajki:

Strony: 1 2

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek