O Gabrysi i przyjacielu, wiórkowej duszy i sercu pod śniegiem

Strona główna » Bajki dla dzieci » O Gabrysi i przyjacielu, wiórkowej duszy i sercu pod śniegiem » Strona 2

Gabrysia przepłakała noc przy okiennym parapecie, wpatrzona w ciemność, a mróz malował na szybie gałązki, wiatr przesypywał zaspy z prawej strony na lewą, to znów z lewej na prawą, gdzie leżały pimpusiowe dusza i serce, a każde w innym miejscu.

Następnego dnia w szkole wszystkie lekcje miały smak słonych gabrysiowych łez, nawet kanapka nie pozwoliła się zjeść, pewnie przez ten smutek, bo cały tornister był smutny, a w nim – piórnik i jabłko.

Po lekcjach dziewczynka prosiła zaspy, aby pomogły jej znaleźć przyjaciela przysypanego śniegiem, ale one zastygły na mrozie i trzeba było użyć patyka, aby odszukać w białym puchu zamrożone, równie białe futerko pluszowego pieska. Gabrysi zmarzły rączki, kilka razy wpadła w śnieg po ramiona, aż w końcu znalazła Pimpusia, albo to, co po nim zostało: głowę i tułów, z których wypadały wilgotne i zimne wiórkowe dusza i serce.

Nie było dobrze, bo następnego dnia tata odkrył pimpusiowy powrót, i to, co się wydarzyło później, było nieodwracalne. Gabrysiowy piesek wylądował w kuble na śmieci.

To taki cynkowany kubeł, do którego kucharki z pobliskiej stołówki wyrzucały resztki z obiadu. I kto by pomyślał, że tym razem dziewczynka będzie szukać swojego przyjaciela pod parującą na mrozie stertą niedojedzonej marchwi? Lecz stało się to, co się stało – mama musiała zabrać Gabrysię do domu, bo pewnie zamarzłaby pod śmietnikiem z sercem i duszą, które nie chciały zostawić przyjaciela na pastwę dziobów wygłodniałych wron, bowiem upodobały sobie obiadowy śmietnik.

Grudniowe niebo bywa ponure, ale ma coś wyjątkowego – Gwiazdkę. I właśnie ona przyniosła Gabrysi nowego, szarego, pluszowego pieska. Nie od razu go polubiła. Miał na imię Minos i w niczym nie przypominał Pimpusia. Dopiero później zostali przyjaciółmi na długie lata, aż do następnych historii, a one właśnie przychodzą do mnie w bezsenne noce.

Losy Pimpusia stały się przyczyną moich wizyt w sklepie z używanym zabawkami. One tam patrzą zza szyby, jakby miały dusze i serca, chociaż dziś już nie wiórkowe z lasu, ale kto wie, ile potrafią pomieścić dziecięcego śmiechu i łez?

Przeczytaj inne wirtajki

Strony: 1 2

Dodaj komentarz

Zmień rozmiar czcionek